Patronem serwisu jest PTCA

Angażująca bajka z kolorowanką

Atopia 4/2019
Zachęcamy do wydrukowania bajki w dwóch wersjach: dla siebie i dla dziecka. W trakcie czytania bajki dziecko będzie mogło pomalować rysunki, co zajmie dłonie dziecka i pomoże złagodzić potrzebę drapania. Dla dzieci, które są kinestetykami, co oznacza, że najlepiej poznają świat przez dotyk, rysowanie pomoże się skupić na czytanej treści.
Tekst i Rysunki: Monika Wyrzykowska

Na zboczu góry, wśród małych roślin i niewielkich kamieni, coś błysnęło w słońcu. A potem rosło i rosło, aż zrobiło się tak duże, że popłynęło w dół. Było tego coraz więcej. Kropla za kroplą, powstawał strumyk.

 

Był mały i wesoły, skakał z kamyczka na kamyk, a potem wciskał się pod nie, prześlizgując się po mchu i grudkach ziemi. Każda rzecz była ciekawa, miała inną powierzchnię, inną strukturę i inaczej pachniała.

Kap, kap, szuszuszuszu.

– Cóż za wspaniałe dźwięki! – pomyślał strumyk – to ja je robię.

Zadowolony z siebie rozlał się szerzej, pomiędzy kamykami.

Niektóre okruchy ziemi łączyły się ze strumykiem i chwilę z nim płynęły. To było fascynujące. Strumyk stawał się wtedy inny. Zapachy ziemi i listków przenikały go, a drobinki wtapiały się w wodę stając się częścią strumyka.

Jeden z małych listków unosił się na powierzchni wody.

– Zatopię go – pomyślał strumyczek i skierował prąd wody tak, by listek uderzył w kamień. Listek nie poddawał się.

– Aha, muszę wybrać jakąś inną drogę. Może taką, gdzie będzie więcej dużych kamyków? – strumyk spróbował zmienić swój bieg. Zebrał się w większą kałużę, zabulgotał i chlup, wskoczył pomiędzy dwa ciasne kamienie. Listek zawirował na powierzchni, przepłynął szybko pomiędzy kamieniami i dalej unosił się na powierzchni.

– Ach ty! Taki malutki, a taki sprytny – woda zaszemrała mocniej na warstwie małych kamyczków – znajdę na ciebie sposób.

Strumyk wił się i kręcił. Nic nie zatapiało małego listka. Aż w końcu:

– O! Cóż za ciekawy tunel widzę pomiędzy kamieniami – strumyk wskoczył w dziurę, prześlizgnął się i pokonał uparty listek, który delikatnie osiadł na jego dnie.

– Dobra zabawa! Dziękuję ci listku – strumyk zaszemrał wesoło – Jest tak pięknie!

Słońce zatapiało swoje promienie w czystej wodzie rozświetlając ją.

Strumyk nie zauważył jak bardzo się zmienił. Z niteczki stał się już tak szeroki jak długi jest lisi ogon albo liść paproci. Obejmował sobą niektóre kamienie, wypełniał zagłębienia. Wokoło rosły drzewa, kwitły drobne kwiatki, zieleniła się trawa.

Strumyk wsłuchał się w dźwięki lasu. Liście szumiały na wietrze, trochę podobnie jak strumyk. Spomiędzy liści dobiegał czyjś głos, zmienny i piękny.

– Co to może być? – zastanowił się strumyk. – Ja też chcę wydawać takie dźwięki!

Sprężył się w sobie, zabulgotał, zaszemrał, zaszeleścił na suchych listkach. Nie był z siebie zadowolony.

– Tylko tyle mogę z siebie dać? Wydawało mi się, że moje dźwięki są piękne, a tymczasem w porównaniu z tym co słyszę, to nic ciekawego. – zasmucił się i płynął jakiś czas powoli, przelewając się raz w lewo raz w prawo. Nagle!

– Ojej, co to? – ziemia zapadła się, a strumyk spadł, rozprysł się na sporym kamieniu i zaczął sobą wypełniać spory dół. Pęczniał i pęczniał, rozszerzał się i kręcił w kółko. Czuł się dziwnie, nie mógł biec dalej.

– Utknąłem! Co teraz będzie? – rozmyślał i stawał się coraz grubszy i większy.

Zobaczył dziurę w ziemi – Może tamtędy uda mi się uciec z tego dołu!

Strumyk zaczął powoli wlewać się do tajemniczego korytarza. Nie wiedział, że właśnie wkracza do czyjegoś domu. Dziura była wejściem do mieszkania kreta. Wyjście znajdowało się kilka metrów dalej na zboczu góry. Pośrodku kret miał sporą jamkę, w której spał i trzymał zapasy. Właśnie się obudził i wędrował korytarzem ku wyjściu. Tymczasem za nim coraz mocniej i mocniej woda wciskała się w wąskie przejście aż dotarła do kreta i porwała go ze sobą wypłukując na zbocze. Kret machał łapkami i piszczał ze strachu. Strumyk też się wystraszył. Nie widział wcześniej takiego stworzenia, nie wiedział, że w norce ktoś może mieszkać. Nie chciał nikogo skrzywdzić. Próbował coś powiedzieć, ale tylko szumiał i bulgotał w swoim języku.

– Muszę wykorzystać wszystkie swoje siły i odstawić to stworzenie na ziemię – postanowił strumyk. Sprężył się, skoncentrował i małą falą przeniósł kreta na niewielki kamyk.

– Tyle mogę zrobić, ale domku kretowi już nie oddam. Nie umiem tak łatwo zmienić swojego biegu. Muszę tamtędy płynąć. Mam nadzieję, że kret sobie poradzi… Ma duże i silne łapki. Wykopie sobie nowy dom. – rozmyślał.

W koronach drzew słychać było znowu piękny śpiew.

– Co to jest? Kto to tak pięknie śpiewa? Dźwięk zaczął się przybliżać. Furfurrfyrrr, zatrzepotały skrzydła i nad wodą wylądował kolorowy ptak. Pochylił się nad lustrem i popatrzył na swoje odbicie.

 

 

– Czy ty mnie widzisz? Jesteś piękny. Naucz mnie tak śpiewać. – zaszumiał strumyk.

Ptak uniósł głowę i zaśpiewał swoją piosenkę. Nie zrozumiał nic z tego co mówił strumyk, ale strumykowi wydawało się, że to właśnie dla niego ptak śpiewa. Wsłuchał się w dźwięki i cichutko szemrał w rytm muzyki. Nagle ptak skończył swoją pieśń, pochylił się, zanurzył dziób w wodzie i napił się jej.

– Hej! Co ty robisz? – strumień oburzył się.

Ptak go nie słyszał. Pił spokojnie dalej. Po czym otrząsnął piórka z kropelek wody, zaśpiewał kolejną piękną piosenkę i odleciał. A strumyk uspokoił się.

– To stworzenie mnie potrzebowało. Nakarmiłem je. Dzięki mnie może żyć i śpiewać. To bardzo ciekawe. Ja służę jemu, a on służy mi swoim śpiewem. Czy każdy komuś lub czemuś służy? – strumyk oddał się rozmyślaniom, a tymczasem z nieba zaczął padać deszcz. Strumień poczuł, że staje się coraz większy. Płynąc zabierał ze sobą liście, mech i małe patyki. Wszystko to mieszało się w nim i stawało nim na chwilę. Było tego za dużo. Za dużo kolorów, kształtów i zapachów. Nie był w stanie tego wszystkiego oswoić. A z tego nadmiaru zaczął się burzyć, pienić i bulgotać. Deszcz padał, a on stawał się coraz większy i szybszy. Nagle znowu dotarł do krawędzi zbocza. Zbocze było bardzo wysokie. Płaski kamień, wbity w jego krawędź, zatrzymał na chwilę wodę tworząc malutki staw. Wody szybko przybierało. Naciskała na kamień z taką siłą, że ten zaczął się przechylać. W końcu poddał się i spadł daleko w dół, a za nim poleciała woda tworząc piękne warkocze wodospadu. Strumyk zaszumiał radośnie. Umiał latać! Cóż za wspaniała chwila! Wtem, plask! 

Strumyk wpadł wprost do płynącej wody, a w niej usłyszał dużo głosów, które rozumiał.

Kim jesteście? – spytał.

Z różnych stron rozległy się głosy.

– Ja jestem strumieniem z Góry Dzikiej.

– Ja jestem strumieniem z Doliny Sosen.

– Ja jestem strumyczkiem z Szarej Skały.

– Ja jestem z bardzo daleka. Moje źródło jest w Górach Sowich. Razem tworzymy rzekę.

– Jestem teraz z wami. Czy przyjmiecie mnie? – spytał strumyk.

– Nie mamy wyboru. Wpadłeś, to jesteś – odpowiedział jeden z głosów – razem z nami będziesz tworzył rzekę.

– Ale ja nie wiem, czy chcę.

– Ty też nie masz wyboru. Taka jest kolej rzeczy. Płyniemy w dół łącząc się w silną i dużą rzekę. Nawadniamy ziemię, poimy ptaki, dajemy roślinom wodę, a rybom dom. Taka jest nasza rola. Bez nas wiele roślin i zwierząt umarłoby.

– To niesamowite. Stałem się częścią czegoś ważnego! – strumień płynął spokojnie z prądem rzeki zastanawiając się nad swoim poważnym zadaniem. Nagle coś zaczęło się w nim kręcić i przepływać to w lewo, to w prawo. Potem pojawiło się kolejne i jeszcze jedno.

– Co to jest?

– To ryby. – odpowiedział jeden z głosów – mówiliśmy, że rzeka jest ich domem. Jesteśmy też domem dla raków, bobrów, węży wodnych i wielu innych stworzeń.

 

 

Strumyk płynął dalej przez wiele dni dumny, że spełnia ważną rolę. Nad rzeką krajobraz zaczął ulegać zmianie. Drzewa i rośliny zniknęły. Gdzieniegdzie tylko rosły kępki suchych traw. Coraz więcej zwierząt przychodziło do wody napić się. Strumyk miał wrażenie, że jest go coraz mniej. To tu, to tam pojawiały się pęknięcia w ziemi, w którą woda wpadała nie mogąc się już wydostać.

– Co się dzieje? Dlaczego rzeka maleje? – spytał strumyk swoich braci w rzece.

– Na tym terenie często jest susza. Wówczas rzeka wysycha. Czasami zupełnie ginie – powiedział jeden z głosów.

– I co wtedy? Co się z nami stanie?

– Znikniemy.

Strumień się przeraził. Jak to możliwe, że ma zniknąć? Przecież jako rzeka ma tyle ważnych ról do spełnienia. Nie może tak po prostu przestać istnieć. I strumyk próbował omijać wszystkie szczeliny, dołki i wysuszone piaski, by pozostać w całości. Rzeki z dnia na dzień ubywało, aż zrobiła się znowu taka cienka jak szeroki jest lisi ogon lub liść paproci. Strumyk jeszcze płynął, choć był cienki jak sznur. Obok niego przez jakiś czas wiły się dwa inne strumienie. Po kilku dniach i one wyschły. Strumyk płynął dalej sam cichutko, z lęku przed całkowitym zniknięciem.

Nagle zagrzmiało, błysnęło, a powietrze wypełniło się wilgocią. Chwilę potem lunął deszcz. Ciężki i gęsty. Koryto rzeki szybko wypełniło się wodą. Rzeka błyskawicznie stawała się coraz silniejsza i większa. Pojawiła się na niej wielka fala, która pochłaniała kępki trawy i przesuwała mniejsze kamyki. Strumyk był oszołomiony nagłą zmianą. Nagle sam stał się wielką wirującą rzeką.

– Znowu jestem rzeką! Znowu będę mógł płynąć! – zabulgotał mocno i gwałtownie przemieszczał się do przodu. Wtem – co to? Przed przesuwającą się wielką falą rzeki pojawiła się wioska, w której mieszkali ludzie.

– Stop! Muszę się zatrzymać – szumiał strumień – zniszczę ludzkie domy.

Nikt go jednak nie słyszał. Był sam. Woda pędziła dalej porywając wszystko co napotkała. I znowu strumyk pomyślał, że musi coś zrobić, by zapobiec nieszczęściu. Wystarczy, że pozbawił domu kreta. Wytężył się, wygiął i pochwycił bal drewna leżący częściowo w wodzie. Uniósł go i rzucił tak, że bieg rzeki zmienił się. Woda obiegła wioskę bokiem i popłynęła dalej przewalając po swoim dnie duże ilości wzburzonego piasku. Po kilku dniach deszcz przestał padać, a rzeka uspokoiła się i płynęła leniwie do przodu. Strumyk też się uspokoił, a po jakimś czasie zaczął się zastanawiać co dalej. Był już kroplą, cieniutkim strumyczkiem i wielką rzeką, wodospadem i jeziorkiem leśnym. Poznał ryby, ptaki i ssaki. Czy jeszcze coś go czeka? Dokąd dopływają rzeki? Czy po prostu wysychają? Czy łączą się z innymi? A może stają się ogromnymi jeziorami?

Strumyk czekał aż ktoś mu odpowie, ale przecież był w rzece sam. Sam był wielką rzeką.

Może ty mu pomożesz i odpowiesz na pytania strumyka? Czy wiesz jakie przygody go jeszcze czekały?

 

 

Dla rodziców: Na podstawie bajki możesz w bezpieczny sposób porozmawiać z dzieckiem o przeszkodach czy trudnościach jakie go spotykają. Często dzieci ukrywają informacje o problemach w przedszkolu lub szkole choćby dlatego, że nie potrafią opisać swoich emocji. Poproś dziecko o dokończenie opowieści. Jeśli rzeka dziecka napotka na przeszkodę, wypytaj o nią. Możesz dzięki temu dowiedzieć się co dla dziecka stanowi problem. Możesz też poprosić dziecko o narysowanie jego własnej rzeki i zaznaczenie, gdzie jego rzeka napotkała na przeszkody. Porozmawiajcie o tym jak rzeka poradziła sobie z ominięciem ich.
Komentarze

Dodaj komentarz