Patronem serwisu jest PTCA

Bajka terapeutyczna Słonik Tulsi cz.1

Atopia 3/2017
Ilustrowała Marianna Ciszecka (12 l ) do opowiadania swojej mamy Moniki Wyrzykowskiej

Nazywam się Tulsi. Jestem małą słonicą. Moja mama jeszcze ciągle się mną zajmuje, bo mam dopiero rok. W stadzie jest kilka samic, więc jak mama gdzieś odchodzi, korzystam z opieki którejś cioci. Niektóre ciocie też mają dzieci. Bardzo lubię się z nimi bawić. Wszyscy mamy jednego tatę. Tak to jest, że w stadzie jest tylko jeden dorosły słoń. Tylko młode samce mogą być razem z nami. Jak dorastają, tata każe im odejść i szukać własnego stada. Zdarza się tak, że tata opuszcza stado, a jego miejsce zajmuje inny tata. Przewodniczką stada jest Kaszvi. Czasem stado decyduje się zostać na kilka dni w jakimś miejscu, a czasem wędrujemy w poszukiwaniu świeżych owoców. Ja nie lubię wędrować… Chociaż nie, to nie jest prawda. Lubię chodzić, biegać, skakać i bawić się z innymi słoniami. Nie lubię wędrować w słońcu. Wszystkie słonie rodzą się z szarą grubą skóra z niewielką ilością włosów. Moja jest bardzo delikatna i nie jest odporna na promienie słoneczne. Dlatego, gdy przebywam za długo poza cieniem, szczypią mnie plecy i głowa. Bardzo źle się wtedy czuję.

Część 1 – CZUBEK

Dziś od rana wędrowaliśmy w stronę słońca, aż doszliśmy do skraju gęstego lasu. Było gorąco. Powietrze było suche. Od kilkunastu dni nie padał deszcz. Stado zatrzymało się, żeby zjeść trochę młodych liści i miękkiej kory z drzew. Ja znalazłam bardzo smaczne owoce na jednym z krzaków. Rosły całkiem nisko i mogłam je sama zrywać. Właśnie sięgałam po kolejny owoc, gdy coś nagle poruszyło się w krzakach obok. Wytężyłam słuch. Znowu usłyszałam szelest. Po woli podeszłam w tamtym kierunku. Wysunęłam trąbę do przodu i podniosłam delikatnie liście do góry. Co ja robię?! Przecież mama mówiła, że tego robić nie wolno! Za krzakiem mógł chować się wąż albo nawet tygrys. Ciekawość zwyciężyła. Podniosłam gałązki jeszcze wyżej i … zobaczyłam ogon słonia. Małego słonia. Hihi! To pewnie któryś z moich kolegów tam się schował. Pociągnę go za ogon, albo dam mu klapsa! Takiego lekkiego. Paaac!

– Ała! Dlaczego mnie bijesz. Tego głosu nie znałam. To nie był nikt z moich koleżanek i kolegów. Hm, to co on tam robił? Przecież nie ma tu żadnego innego stada.

– Kim jesteś? I co ty tutaj robisz?

– Zgubiłem swoje stado – słonik powoli odwracał się w moją stronę.

– Hahaha. Ale ty wyglądasz! Słonik miał na głowie czubek z rudych sterczących włosów.

– Czemu się ze mnie śmiejesz? Popatrz raczej na siebie jak ty wyglądasz!

No tak, zapomniałam, że ja rzeczywiście trochę inaczej wyglądam. Szczególnie po tym marszu w słońcu. Wszystko różowe i plamiaste, a nie elegancko szare. Mógł mi tego nie przypominać! Nie będę z nim rozmawiać. Odeszłam w stronę mamy, która stała na drugim końcu stada. Byłam już blisko niej kiedy pomyślałam sobie, że przecież on jest sam. Jeśli zo stanie bez stada zjedzą go hieny i tygrysy.

– Mamo, mamo. Znalazłam słonia!

– Tulsi. Wokoło jest wiele słoni. To jest nasze stado. O czym ty mówisz? – Nie mamo. Nie mówię o naszym stadzie. Znalazłam innego słonia.

– Gdzie? Prosiłam, żebyś się nie oddalała od stada. Dobrze, że ciebie nie skrzywdził.

– Mamo, to jest bardzo mały słoń. Jest sam. Czy może zostać z nami?

– Tego nie wiem Tulsi. Muszę porozmawiać z innymi słonicami. Przyprowadź go tutaj. I jeszcze raz ciebie proszę, żebyś się nie oddalała ode mnie.

– Dobrze mamo. Wróciłam do krzaka z owocami.

– Hej hej, gdzie jesteś?! – rozglądałam się wokoło, ale nigdzie nie widziałam małego słonia. W myślach nazwałam go „Czubek”. Wiem, że to niezbyt ładnie, ale jakoś nie mogłam się pozbyć tego słowa. Weszłam za zasłonę z liści, po między drzewa. Wreszcie trochę cienia!

– Hop, hop! – nie było słychać żadnej odpowiedzi.

 

Weszłam w las. Mamie by się to nie spodobało. Oddalałam się od stada i mogłam za błądzić. Zrobiłam jeszcze kilka kroków w cienistą zieloność. Nigdzie nie było widać słonika. A może on już poszedł z kimś innym? Może ktoś z naszego stada go stąd za brał? Postanowiłam wrócić do stada. Kiedy wyszłam z zieloności na słońce zobaczyłam swoje koleżanki i kolegów bawiących się w niewielkiej błotnej kałuży. Ja nie mogłam się z nimi tak bawić, bo moja skóra bardzo mnie swędziała pod zasychającym błotem. Bawiłam się z nimi tylko w wodzie płynącej w rzece, albo w stawie z czystą wodą. Podeszłam bliżej.

 

 

– Hej Tulsi. Szkoda, że nie możesz się z nami potarzać w błocie. Jest bardzo fajnie.

– Wiem. Wyobrażam sobie. Byłam w lesie. Tam też jest trochę chłodniej.

– Sama? W lesie? Przecież nie wolno nam samym wchodzić do lasu.

– Tak, ale poszłam tam szukać słonia.

– A co, za mało nas jest?

– Nie o to chodzi. Spotkałam w zaroślach małego słonia. Z czubkiem na głowie. To znaczy z takim śmiesznym rudym czubkiem z włosów.

– A tego – odezwał się Gadżradż – pogoniliśmy go. Nie podobał nam się.

– Tak, tak, nie potrzebujemy taki dziwacznych słoni. Kto to widział słonia z rudymi włosami. A jak nam też takie wyro sną od przebywania z nim? Poza tym on nic nie chciał po wiedzieć, jak do nie go mówiłem. Pytałem go o różne rzeczy, a on tylko milczał i milczał. No to się zdenerwowałem i po wiedziałem mu, że jest „Czubek” i żeby sobie poszedł.

– Czatarpatar, dlaczego? Czy on Ci coś złego zrobił? – spytałam gwałtownie.

– No może i nic złego nie zrobił, ale przecież nikt nowy nie jest nam tu potrzebny, i to taki dziwaczny. Powinien znaleźć swoje stado i być ze swoją mamą. My mamy siebie i jest nam razem dobrze.

– Czatarpatar, jego stado jest już pewnie daleko. On jest sam i pewnie sam sobie nie poradzi. Czy ty o tym pomyślałeś?

– Ja nie lubię obcych. Poza tym Gadżradża zdecydował, żeby go zostawić. – powiedział, po czym zamilkł i popatrzył na Gadżradża.

– Tak, inni nie są nam potrzebni.

– A może ktoś taki inny znałby inne zabawy? Może moglibyśmy zrobić razem coś innego, coś ciekawego. – odezwała się Kalpana, jedna z mniejszych słonic. – Ja bym chciała go poznać.

Słonie zaczęły ze sobą dyskutować. Nie które chciały szukać małego słonia, inne uważały, że nie jest nikomu potrzebny. Dyskusja powoli zamieniała się w kłótnię. Razem z Dhiirem, słoniem, który miał już 6 lat stanęliśmy z boku i przysłuchiwaliśmy się. W pewnym momencie Dhiir wy dał głośny dźwięk, żeby wszystkich zagłuszyć. Kiedy wszyscy na niego popatrzyli, odezwał się.

– Chciałem coś powiedzieć. Nie możemy sądzić kogoś po jego wyglądzie i nie możemy zostawiać małego słonia samego sobie w lesie. Może zginąć. Naszym obowiązkiem jest pomóc mu i przyjąć go do stada. Oczywiście, jeśli dorośli na to pozwolą. Poza tym chciałem wam przypomnieć. Że my wszyscy też się od siebie różnimy. Ja rzadko kiedy coś mówię. Gadżradż jest bardzo silny, Czatarpatar ciągle gada, Kalpana ciągle pakuje się w jakieś tarapaty, bo jest ciekawska. No i po patrzcie na Tulsi. Przecież ma inny kolor skóry, a my wcale nie myślimy o tym, że jest od nas inna. Jest z nami od urodzenia i taką jaka jest ją akceptujemy. Ja jestem za tym, żeby go odnaleźć i zaprowadzić do starszych z prośbą o przyjęcie do stada.

Ucieszyłam się słysząc te słowa. Czułam się źle, że sama odwróciłam się plecami do przybysza i że też w myślach na zwałam go czubkiem. Wcale na to nie zasłużył. To co Dhiir powiedział, rzeczywiście miało sens. Większość słoników po kiwała głowami na zgodę. Wszyscy jednak czekali na to co powie Gadżradż. To jego, że względu na jego siłę, uznawano za podejmującego ostateczne decyzje.

– Może masz rację. Nie jestem jednak pewien, czy on do nas pasuje. Możemy go przyjąć, ale na próbę i zobaczyć, jak się zachowuje.

Pomyślałam, że Gadżradż boi się nowego. Dlatego nie jest do końca przekonany, czy go przyjąć czy nie. Tylko nie mogłam zrozumieć dlaczego? Tak czy inaczej cieszyłam się, że ostatecznie podjęto decyzję dobrą dla słonika. Pozostawało jednak pytanie, czy oni go teraz znajdą? Może odszedł już daleko stąd.

– Ja chciałabym go poszukać i zaprosić do nas – powiedziałam – Czy ktoś chce do mnie dołączyć?

– Ja – odpowiedział Dhiir.

CD. nastąpi w kolejnym wydaniu Atopii.

Komentarze

Dodaj komentarz